19 lipca 2016

4 ROZDZIAŁ

Blask księżyca padał na ścianę, oświetlając fotografie zawieszone w chaotyczny, chociaż dodający uroku sposób. Tym razem nasz satelita był ogromny. Krótko mówiąc oznaczało to pełnię.
Sierpniowy już chłód nocy wpadał delikatnie do środka, poruszając lekko firanką, która zwiewne zafalowała. Podmuch muskając rozgrzane ciało, spowodował gęsią skórkę. Człekokształtny cień w jednym z kątów pokoju zmienił pozycję, pocierając dłonią o przedramie. Łóżko na którym siedział, nieznacznie zaskrzypiało pod naporem ciała, gdy wstawał. Zwrócił swoją uwagę w stronę okna, obserwując szeleszczące drzewa za oknem, jakby podrygujące na widok tak pięknej nocy. Podszedł dwa kroki bliżej i podziwiał zaspaną przyrodę. Jego oczy zaświeciły się w blasku księżyca, a ciało ponownie zostało dotknięte przez przyjemny powiew, łaskocząc i przy tym wywołując dreszcze.

Skoro już i tak nie potrafił zasnąć to postanowił ten czas wykorzystać na przejście się po lesie. Oczywiście pierwsze co zrobił to wyciągnął z tylnej kieszeni spodni paczkę papierosów. Sportowiec i pali. Zdawał sobie sprawę, że to nie idzie raczej w parze ale nie potrafił sobie odmówić palenia. Po prostu strasznie lubił palić. Nie przejmował się tym co dzieje się z jego płucami w tym czasie. Większość życia żył chwilą, tu i teraz. Nie zamartwiał się przyszłością.
Skierował się w stronę ścieżki, którą kilka razy dziennie przemierzał wraz z pozostałymi obozowiczami. Jednak w ostatniej chwili zrezygnował. Przypomniał sobie o pomoście. Ubiegłego lata spędził w jego pobliżu wiele wspaniałych momentów dopóki nie stało się coś, co tak długo nie pozwoliło mu tam pójść. Zbliżając się do tego miejsca, zwolnił... coraz trudniej było kroczyć w tą stronę. Usiadł na krawędzi a nogi spuścił na dół by mogła dotykać je woda. Zaczął sobie przypominać chwile, w których był tutaj ze znajomymi, ich wspólne zabawy, ukrywanie się z fajkami i piwem przed opiekunami. Dziewczyna, którą poznał tamtego lata tak bardzo była niepodobna do tej, jaką się stała. Była tak zapatrzona w niego, beztroska, pewna siebie i tak bardzo go kochała. Tęsknił za tym. Ale cholernie się zmieniła. Teraz nie potrafił rozgryźć co myśli. Nie wiedział czy nadal go kocha. Coraz mniej rozmawiali co tworzyło między nimi większy i większy dystans. To była jego wina.

Tamtej nocy wszyscy byli pijani. Zostawił ją tylko na chwilę by pogadać z chłopakiem, który ewidentnie ją podrywał. Był od nich młodszy ale już nie raz pokazał, że ma o sobie bardzo wysokie mniemanie. Jeśli chodzi o zazdrość Kuba nie potrafił się opanować. Złapał go za ramię i odszedł z nim na ubocze. Starał się zachować spokój na tyle ile potrafił.
- Słuchaj mnie, bo nie będę ci tego powtarzał dwa razy! - zaczął groźnym tonem - Masz się od niej odczepić bo inaczej pogadamy, a tego byś nie chciał.
- I co mi zrobisz? Nic nie możesz! Ona zasługuje na kogoś lepszego. - po czym zaczął się śmiać.
Rozbawienie młodszego sprawiło, że Kuba nie wytrzymał i uderzył go. Na jednym ciosie się nie skończyło. Bił go bez opamiętania.
W pewnym momencie zauważyła to jego dziewczyna, próbowała ich rozdzielić.
- Kuba! Co ty do cholery wyprawiasz?! Zostaw go! - zaczęła szarpać chłopaka. Na nic się to zdało. Odepchnął ją z taką siłą, że wylądowała na pobliskim drzewie. Była w szoku. A on... w końcu przestał. Dopiero gdy jego ukochana jęknęła z bólu, wyrwał się z tego koszmarnego amoku.
Klęczał nad zakrwawionym chłopaczyną z niedowierzaniem co właśnie zrobił. Nagle się zerwał i podbiegł do swojej dziewczyny, próbował się tłumaczyć...
- Przepraszam, ja... nie wiem jak to się stało - głos zaczął mu się trząść- ja nie chciałem... ja tylko...
- Odejdź ode mnie! - krzyczała przez płacz - Mogłeś go zabić! Nie wierzę.
Kuba złapał ją i próbował przytulić, brudząc przy tym krwią jej sukienke... wyrwała się. Krzyczał za nią, chciał zatrzymać ale uciekła. Nie gonił jej, opadł ponownie na kolana, momentalnie tracąc siły. Dotarło do niego w końcu, w jak bardzo beznadziejnej sytuacji się znalazł. Być może stracił osobę, którą kocha przez swoją niepohamowaną agresję.
Ofiara całego zajścia po chwili się ocknęła, nie bardzo wiedząc co się wydarzyło a Kubie jedynie co przyszło do głowy to groźba, że jeśli to się wyda to następnym razem go zabije. Chłopak pozbierał się z ziemi i zaczął uciekać, spoglądając co chwilę czy nie goni go przypadkiem jego oprawca.


Z zamyślenia wyrwał go szelest w pobliżu altanki, która znajdowała się po drugiej stronie jeziorka. Rozejrzał się ale niczego a raczej nikogo nie zobaczył. Wstał z pomostu i ruszył w stronę hałasu, starając się tym samym być jak najciszej. Nie wiedział czy to jakiś uciekinier z obozu czy może całkowicie ktoś obcy, więc postanowił zachować ostrożność. Nie minęła chwila a wysportowany chłopak już tam był. Zaczął skradać się do wejścia starej drewnianej altanki. Lekko się zgarbił a ręce ułożył w pozycji obronnej, na wypadek gdyby ktoś nagle miał go zaatakować. Chwilę się zawahał spinając przy tym mięśnie, mimo to energicznym krokiem stanął na przeciwko wejścia i

- Aaaaa - krzyknął z nim jakiś damski głos.

Przyjrzał się dokładnie i rozpoznał postać, która przed chwilą podskoczyła na ławce. 

- Marysia? Co ty tutaj robisz?! Wiesz która godzina? Kto wogóle pozwolił ci wyjść o tej porze z ośrodka?- tej dziewczyny to się tutaj nie spodziewał, naskoczył na nią za nim ta zdążyła cokolwiek powiedzieć - Powinnaś leżeć w łóżku, jeszcze pare dni temu byłaś chora! 

Chociaż wcale nie wyglądała na taką. Ubrana była tylko w koszulkę odsłaniającą brzuch i krótkie spodenki.

- Wiesz jak mnie wystraszyłeś? Ledwo oddycham. Spać nie umiesz? - wydukała wystraszona, zdziwiona i lekko speszona. Chociaż to ostatnie próbowała ukryć. 

- O to samo mógłbym ciebie spytać. Marsz do środka - ponownie szorstko zwrócił się do dziewczyny. 

Odgarnęła kosmyk włosów, który właśnie postanowił zsunąć się zza ucha - Okey, chciałam wyjść, bo w tym pokoju po paru dniach nieustannego leżenia i odpoczywania, można zwariować. 

W tym momencie uświadomił sobie, że zbyt opryskliwie zachował się w stosunku do podopiecznej. Faktycznie przez ostatnie dni mogła czuć się trochę jak więzień ale im wszystkim zależało tylko na tym by szybko wyzdrowiała i mogła cieszyć się resztą wakacji. 

Podszedł bliżej i usiadł obok na ławce, zachowując odpowiedni dystans - Przepraszam, byłem niemiły. Nie myśl sobie, że zawsze taki jestem. 
Właściwie to był już drugi raz, bo podczas jej choroby też do najmilszych nie należał. By rozluźnić atmosferę, zmienił ton głosu na przyjemniejszy.

- Jak się czujesz? Wszystko dobrze? - zapytał z troską. Dopiero teraz dostrzegł jak jej oczy błyszczą, odbijając blask księżyca. Przypominały mu jego dziewczynę. 

Właściwie to od momentu kiedy ją pierwszy raz zobaczył, zaczął myśleć jak bardzo są do siebie podobne.

- Dzięki za przejęcie, ale już wszystko okey ze mną. Czuję się dobrz...


- Trzęsiesz się - wtrącił zanim zdążyła dokończyć - powinniśmy wracać. Chodźmy.
Wstał i podał rękę ciemnookiej brunetce, by zrobiła to samo. Ta wywróciła tylko oczami i udała się do wyjścia.

Wyszli z altanki i skierowali się w stronę ośrodka. Musieli przedrzeć się tylko przez zarośla odcinające drogę do ścieżki. W jednej chwili Marysia zahaczyła nogą o korzeń. Straciła równowagę i chcąc ratować resztki swojej godności, wyciągnęła rękę w stronę Kuby, który na szczęście zdążył ją złapać. Jego mięśnie się napięły i przyciągnął podopieczną do siebie. Zapobiegł upadkowi, który do najmniej bolesnych by nie należał zważając na ilość pokrzyw w tej okolicy. Tkwili w tym dziwnym uścisku chwilę, w której przez głowę przebiegło mu wiele pomysłów, jak na przykład pocałowanie ładnej obozowiczki. Szybko wrócił jednak do rzeczywistości dystansując ją gwałtownie. 

Reszta drogi odbyła się w totalnej ciszy. Kolejny raz nie rozumiał swojego postępowania. Nie potrafił sobie wytłumaczyć co nagle zaczęło go ciągnąć do Marysi, ale wiedział, że nie powinien. Przecież był w związku. Czy on zawsze musiał komplikować sobie życie wplątując się w jakieś mało ważne miłostki i zauroczenia?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz