Schowałam się jeszcze głębiej w kołdrze by przez przypadek nikt więcej nie zobaczył moich wypieków. Przekręciłam się na prawy bok i... no tak. Całkowicie zapomniałam, że Adrian nadal tutaj jest. W gimnazjum potajemnie się w nim kochałam. Wtedy był moim ideałem. Miał takie cudowne ciemne wręcz czarne oczy a na głowie burzę brązowych loków. Wyglądał nieziemsko. Po pewnym czasie wzdychania, odważyłam się w końcu do niego napisać. Byłam bardzo podekscytowana. Okazał się naprawdę fajnych chłopakiem. Długo utrzymywaliśmy kontakt, ale tylko i wyłącznie tekstowy. Nigdy nie doszło do prawdziwej rozmowy czy spotkania. Znalazł sobie dziewczynę, więc totalnie mnie olał. Od tego czasu starałam się go unikać. Czułabym się niezręcznie stojąc twarzą w twarz z niedoszłą moją miłością. Nawet bym nie przypuszczała, że przyjdzie mi go tu spotkać. Myślałam, że nie lubi takich obozów koedukacyjnych.A teraz stoi tutaj jak słup soli. Nie rozumiem czemu na jego twarzy maluje się takie zdenerwowanie. Okey, też nie jestem super zadowolona, że musiało trafić akurat na niego ale on zaciska pięści jakby chciał kogoś uderzyć. Mam nadzieję, że nie mnie. Co jak co, ale damskim bokserem to on raczej nie jest. Przyznam, że sytuacja krępująca ale bez przesady by się tak o to wkurzać.

- Dobra, kazał mi to zrobić to zrobię. Okey?! - krzyknął w moją stronę, oburzony, automatycznie zakryłam twarz dłońmi. Już od czasów gdy byłam małą Maryśką, miałam taki odruch, kiedy ktoś podnosił na mnie głos. - O jezu, przepraszam. Ja... nie chciałem tak zareagować. Wybacz. Mam zły dzień bo... -zająknął się- Lepiej pójdę po te okłady.
Wybiegł jak burza, mamrocząc sobie coś cały czas pod nosem. Loki na jego głowie żyły swoim życiem, podskakując podczas każdego ruchu. Za czasów mojego zauroczenia, przypatrywałam się im wielokrotnie, snując własne teorie na ich temat. Dobrze, że nie zmienił fryzury, bo bez wątpienia w tej było mu najlepiej. Może i nie dodawała lat ale ze spokojnym sumieniem muszę przyznać, że dzięki niej zyskiwał urok.
Po około pięciu minutach był już spowrotem trzymając namoczone ręczniki kuchenne. Podszedł do mojego łóżka. Jego twarz zmieniła wyraz. Teraz uśmiechał się do mnie. Nawet puścił oczko, sugerując tym samym bym położyła głowę. Rozłożył okłady na moim czole. Wzdrygnęłam się z powodu zimna jakie z nich promieniowało, aż dostałam gęsiej skórki, na co on w odpowiedzi lekko się zaśmiał. W końcu się rozchmurzył i nasz dystans automatycznie się zmniejszył. Teraz widać jak mocno humor potrafi wpłynąć na stosunki międzyludzkie.
- I co tam u ciebie Marycha? Dalej podrywasz niczemu winnych chłopców? Kto tym razem na celowniku?
- Spadaj ode mnie. To było jeden JEDYNY RAZ! Rozumiesz?! - oburzona, demonstracyjnie zepchnęłam go z łóżka, na co on uderzył mnie "jaśkiem", zaczynając zaciętą walkę o przetrwanie w boju. Po sekundzie mokre ręczniki leżały na podłodze, a my jak dzieci rzucaliśmy w siebie poduszkami. Nie mam zielonego pojęcia skąd wzięło się we mnie tyle siły i wigoru, skoro przed chwilą jeszcze leżałam jak placek, bez jakiejkolwiek chęci do życia. Znów poczułam się jak za dawnych czasów, kiedy jeszcze tak dobrze dogadywałam się z chłopakami. Wszystko zmieniło się kiedy po sprawie z Adikiem, zaczęłam się coraz częściej rumienić. To było okropne i niestety zostało do teraz. Jedna z wielu moich "przypadłości", której nie znoszę.
Wstałam by porządnie mu przyłożyć. Kiedy po kroku nogi, nagle zaczęły uginać się pod ciężarem mojego ciała, obraz rozmazywać, a w następstwie mój widnokrąg opanowała całkowita, pochłaniająca mój dotychczasowy świat - ciemność. PUSTKA...
- Marysia... Marycha! Słyszysz?! Wstawaj! No już... - rozchodził się głos dzieś w mojej głowie, wydawał się ciągle rosnąć, co raz bardziej przebijając się do mojej podświadomości, która spowita była mgłą. Opornie otworzyłam oczy i po raz drugi, tego samego dnia, oślepiło mnie światło wpadające przez tę zepsutą żaluzję. Właściwie... to ostatnie co pamiętam to poduszka na moim policzku a później już tylko próżnia.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Wszystko było takie samo, na swoim miejscu, po staremu. Chociaż... nie do końca. Nade mną pochylała się brąz czupryna. Adrian, to on zadał mi ostateczny cios, wygrywając ze mną i z moją grawitacją. Był strasznie zdenerwowany albo zaniepokojony. Nie potrafiłam dokładnie określić.
- Już okey - starałam się go jakoś uspokoić - żyję! - nawet zdobyłam się na uśmiech. Liczyłam, że po tych słowach mnie puści, ale ku mojemu zdziwieniu, chłopak wcale się nie odsuwał. Dalej trzymał mnie za ramiona, prawdopodobnie bym przypadkiem znów nie osunęła się na podłogę. Ale ja nie miałam najmniejszego zamiaru powtarzać "wpadania do czarnej dziury".
- Yghm.. - chrząknęłam znacząco - na co on lekko podskoczył.
Chyba go wyrwałam z zamyślenia. Nie miałam pojęcia, że ten człowiek to taka chodząca zagadka. Najpierw ta sytuacja z Kubą, po której był okropnie wkurzony i teraz TO.
- Przeze mnie zemdlałaś. Cholera. Nie powinienem Cię tak męczyć - odrzucił loki do tyłu. Pomógł mi wstać, traktując mnie przy tym jak porcelanową laleczkę. Po czym spojrzał na mnie ... trwało to chwilę a ja zdążyłam się zarumienić, przybierając kolor dojrzałego pomidora. Takiej reakcji pewnie się nie spodziewał. - Wybacz mi... - posłał mi swój czarujący uśmiech numer 2 i tak po prostu sobie wyszedł.
Czy oni nigdy nie nauczą się żegnać? Czy zawsze muszą odchodzić bez słowa? Faceci to kretyni i niedorozwinięte małpy. Idiotka.
Wstałam by porządnie mu przyłożyć. Kiedy po kroku nogi, nagle zaczęły uginać się pod ciężarem mojego ciała, obraz rozmazywać, a w następstwie mój widnokrąg opanowała całkowita, pochłaniająca mój dotychczasowy świat - ciemność. PUSTKA...
***
- Marysia... Marycha! Słyszysz?! Wstawaj! No już... - rozchodził się głos dzieś w mojej głowie, wydawał się ciągle rosnąć, co raz bardziej przebijając się do mojej podświadomości, która spowita była mgłą. Opornie otworzyłam oczy i po raz drugi, tego samego dnia, oślepiło mnie światło wpadające przez tę zepsutą żaluzję. Właściwie... to ostatnie co pamiętam to poduszka na moim policzku a później już tylko próżnia.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Wszystko było takie samo, na swoim miejscu, po staremu. Chociaż... nie do końca. Nade mną pochylała się brąz czupryna. Adrian, to on zadał mi ostateczny cios, wygrywając ze mną i z moją grawitacją. Był strasznie zdenerwowany albo zaniepokojony. Nie potrafiłam dokładnie określić.
- Już okey - starałam się go jakoś uspokoić - żyję! - nawet zdobyłam się na uśmiech. Liczyłam, że po tych słowach mnie puści, ale ku mojemu zdziwieniu, chłopak wcale się nie odsuwał. Dalej trzymał mnie za ramiona, prawdopodobnie bym przypadkiem znów nie osunęła się na podłogę. Ale ja nie miałam najmniejszego zamiaru powtarzać "wpadania do czarnej dziury".
- Yghm.. - chrząknęłam znacząco - na co on lekko podskoczył.
Chyba go wyrwałam z zamyślenia. Nie miałam pojęcia, że ten człowiek to taka chodząca zagadka. Najpierw ta sytuacja z Kubą, po której był okropnie wkurzony i teraz TO.
- Przeze mnie zemdlałaś. Cholera. Nie powinienem Cię tak męczyć - odrzucił loki do tyłu. Pomógł mi wstać, traktując mnie przy tym jak porcelanową laleczkę. Po czym spojrzał na mnie ... trwało to chwilę a ja zdążyłam się zarumienić, przybierając kolor dojrzałego pomidora. Takiej reakcji pewnie się nie spodziewał. - Wybacz mi... - posłał mi swój czarujący uśmiech numer 2 i tak po prostu sobie wyszedł.
Czy oni nigdy nie nauczą się żegnać? Czy zawsze muszą odchodzić bez słowa? Faceci to kretyni i niedorozwinięte małpy. Idiotka.
***
Hello!
Rozdział nie jest jakiś taki super ale mam nadzieję, że się wam spodoba. Dodałam gify do notki, więc mam nadzieję, że przyjemniej się będzie czytało. Zastanawiam się, czy nie zrobić osobnej zakładki i tam dodać zdjęcia głównych lub pojawiających się bohaterów. Jak wolicie? Bo to wszystko od was zależy.
Tym razem nie oddałam rozdziału do poprawek, więc jeśli będą jakieś błędy to proszę pisać w komentarzu. Krytyka też mile widziana, ale proszę o jej uzasadnienie to łatwiej mi będzie się poprawić.
Kolejny rozdział, kolejne pytanie: Jak myślicie, co będzie dalej? A właściwie proszę o komentarz co sądzicie o głównej bohaterce. :)
Niedługo północ. Wstawiam notkę i do spania. Dobranoc xx
główna bohaterka mogłaby wznowić znajomość z Adrianem ;>
OdpowiedzUsuńTwoje opowiadanie po prostu czytam z wielkim zaciekawieniem.
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz!
Całym swoim serduszkiem jestem z tym opowiadaniem ♥
OdpowiedzUsuń